Waste Knights – Pogoń za dronem

Kilka dni temu walczyliśmy z mutantami, które nadeszły od strony ruin miasta. Stojąc na dachu szkolnego autobusu robiącego za szklarnię pruliśmy do nich ze wszystkiego co znaleźliśmy pod ręką. Dzisiejszy dzień to dzień odpoczynku i nagrody. Mama Jo piecze na ruszcie z samochodowej chłodnicy dla nas steki. Błogi spokój przerywa krzyk dzieciaków, które wskazują punkt na zachodnim niebie. Po chwili pojawiły się kolejne, niczym chmara jakby niebo zasnuły burzowe chmury. Słyszymy wizg. Rakieta wystrzelona przez drona zmiotła naszego sąsiada z powierzchni ziemi wraz z jego domem, a nas podmuch wybuchu zrzucił z ogrodowych krzeseł. Opór trwał krótko i był bezcelowy. Uciekliśmy wraz z resztą mieszkańców w busz i obserwowaliśmy sytuację. Kiedy kurz opadł, uświadomiliśmy sobie, że wioska płonie, a rój niewielkich, latających maszyn odleciał na wschód. Kiedy zaczęliśmy wraz z miejscowymi gasić pożary, dzieciaki znów podniosły wrzask. Zauważyliśmy pojedynczego drona krążącego nad okolicą. To był czas na podjęcie decyzji. Ruszamy natychmiast za nim, aby zrozumieć co się tutaj właściwie stało i pomścić naszych przyjaciół!
Po wielu dniach wędrówki za dronem natrafiliśmy na rozległy lej po bombie, a w nim kilkanaście maszyn podobnych do tej, za którą podążaliśmy. Każda z nich miała rozłożony połyskujący namiot, wyglądały jakby się ładowały w świetle promieni słonecznych. Podjechaliśmy bliżej. Natrafiliśmy na oddział żołnierzy Old War Order pod przywództwem młodej oficer. Postanowiliśmy, że im pomożemy spróbować zlikwidować to gniazdo dronów. Jeden z dronów zauważył naszą obecność. Seria pocisków grzechocze po zboczu, wszędzie latają kamienie ranni żołnierze padają na ziemię. Snajper OWO jest poważnie ranny – słyszymy jęki i widzimy krew. Nie ma czasu – drony wkrótce odlecą, a my niczego się nie dowiemy. Logan podnosi karabin snajperski i ruszamy w pościg. Wiemy, że zostawiliśmy mężczyznę na pewną śmierć, ale takie jest właśnie Pustkowie – nie ma tu miejsca na sentymenty, a misja jest ważniejsza niż ludzkie życie.
Pędzimy autostradą. Spostrzegliśmy dużą ośmiowirnikową maszynę, ale co gorsza, ona też nas zauważyła. Nagle coś się od niej oddziela i leci w naszym kierunku zostawiając za sobą smugę dymu. Sallow ostro skręcił kierownicą i udało nam się o włos minąć lecącą w nas rakietę. Mkniemy dalej i widzimy, że maszyna omal nie wylądowała. Wisi nad drogą, rozdmuchując kurz na boki dokładnie przed nami. Logan mruczy pod nosem: „Mam dla ciebie małą niespodziankę” i uśmiecha się cwaniacko. Hamujemy z piskiem opon. Logan wysiada, wyciąga „armatę”, opiera lufę o pojazd, celuje. Kilka celnych strzałów w skrzydło i kadłub zmusiły drona do powolnej ucieczki. Zbadaliśmy odłamki, które się z niego wysypały. Ustaliliśmy, że drony te są własnością Królewskich Australijskich Sił Powietrznych Learmonth.
Dotarliśmy do bunkra w Learmonth. Po pokonaniu niezbyt skomplikowanego cyfrowego zamka weszliśmy do bunkra. Uderzył nas zapach kurzu, ekskrementów, zgnilizny i pleśni. Minęliśmy magazyn z konserwami, koszary, łazienki. Trafiliśmy na następne drzwi, ale tym razem z bardziej zaawansowanym panelem. Nie ma czasu na łamanie zabezpieczeń czy zgadywanie hasła. Montujemy prowizoryczny ładunek i wysadzamy drzwi. Wchodzimy przez drzwi wyłamane z zawiasów. Na wszystkim leży kurz z wybuchu. Stół, łóżko, toaleta, ściana zajęta przez panele z przyciskami i liczne ekrany. Przed nimi leży starzec. Krew sączy się z jego rozbitej głowy, kółka powalonego fotela wciąż się kręcą. Pewnie żył jeszcze kilka minut wcześniej, zanim odpaliliśmy ładunki. Niestety pewnie już nigdy nie dowiemy się co kierowało tym mężczyzną, czy to był szaleniec, a może bohater, którego misji nie było dane nam zrozumieć? Wyłamujemy obudowę i tniemy kable. Wychodzimy z bunkra i rozpoczynamy dzieło zniszczenia. Odchodzimy dopiero kiedy mamy pewność, że dopalił się ostatni kabelek i zostało tylko osmolone stalowe rusztowanie. Wracamy do pojazdów i odjeżdżamy mając nadzieję, że zrobiliśmy wszystko, co się dało.
Jeszcze wiele tygodni widujemy na niebie drony RAAF, słyszymy historie o ich atakach na osady, gangi i mutantów. Czasem całe miasta. Lecz stopniowo jest ich coraz mniej i wszystko wraca do zabójczej normalności. A my wciąż nie wiemy, dlaczego drony się pojawiły i czy to, co zrobiliśmy, naprawdę pomogło.

1

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *