Wszyscy mieszkańcy Perth wiedzieli o bazie wojskowej na Garden Island. Każdy z nich wiedział też, że tylko szaleńcy i desperaci zdecydowaliby się sforsować barykadę na moście prowadzącym do tego zmilitaryzowanego i niedostępnego kawałku lądu. Krążyło wiele mrożących krew w żyłach historii o tym co się wyprawiało na tej wyspie. O wielopoziomowej, podziemnej bazie, o nieludzkich eksperymentach, o mutantach, o torturach. Jednak historie te nie przestraszyły trójki śmiałków – bohaterów dzisiejszej opowieści…
Nieustraszona Lisa, zawsze prawy Frank i poszukujący wszędzie duchowej równowagi Wielebny Evans – to koktajl osobowości nie z tego świata, mieszanka iście wybuchowa. Mieszanka, która świetnie się dopełniała.
Widzieliśmy jak po kilku dniach szabrowania okolicy, udało im się zbudować taran i zamontować na tej okutej w blaszane wzmocnienia i kolce ciężarówce, wielki karabin pozyskany z wraku helikoptera czy innej maszyny wojennej. To był zdumiewający i zarazem przerażający widok. Następnego dnia ruszyli. Z łatwością przebili się przez barykadę, zostawiając za sobą tylko kawałki metalu i stłuczonego szkła oraz resztki maszyn stawiających opór na pierwszej linii obrony.
Czekaliśmy dni, tygodnie ale nikt z tej wyspy nie wrócił…
Nikt poza mną – tchórzliwym mechanikiem, który w momencie olśnienia zrozumiał, że cały ten szturm jest bezcelowy. Zostawiłem im swoje elektronarzędzie, mając nadzieję, że chociaż odrobinę ułatwię im tę robotę. Kiedy uciekałem z wyspy, słyszałem jedynie setki przerażających ryków i trzasków dobiegających spod powierzchni ziemi. Miałem wrażenie, że cały ten ląd to jeden wielki labirynt podziemnych tuneli wypełnionych krwiożerczymi mutantami. Czy tego żałuję? Nie. Na Pustkowiach nie ma miejsca na sentymenty. Instynkt i zdrowy rozsądek to coś co ratuje mi skórę każdego dnia.