To miał być spokojny wieczór przy lekkiej planszówce, która nie obciąży naszych umysłów, nadwyrężonych jeszcze nieco rozgrywką detektywistyczną z dnia poprzedniego. Zakładaliśmy też, że nie zajmie nam to wszystko wiele czasu. Finalnie graliśmy pięć godzin a ilość szarych komórek zaprzęgniętych do pracy, wcale nie była mała. Było sporo doczytywania instrukcji i gubienia się w planowaniu ruchów, to fakt. Myślę że sporą rolę tutaj mogło odegrać nasze zmęczenie, ale…
Bawiliśmy się świetnie. Ten niszowy tytuł zaskoczył mnie naprawdę pozytywnie. Ilość kombinacji i łańcuchów efektów jakie możemy stworzyć poprzez zagrywanie akcji konkretnych bohaterów, jest naprawdę duża. Efekt jednej z relikwii, pozwalający odziedziczyć umiejętność krwi wampira nie biorącego udziału w rozgrywce, też było bardzo ciekawym twistem. Karty wydarzeń wprowadzające negatywne efekty do rozgrywki, nie zawsze były łatwe do opanowania, zwłaszcza, że odliczanie trwa (graliśmy średni poziom trudności).
Samą grę oceniam bardzo dobrze, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę jej cenę. Jest jednak jeden mały – wielki defekt projektowy, który niestety bardzo negatywnie wpływa na wrażenia z rozgrywki – licznik poziomu postaci. Nie rozumiem dlaczego, choć cała gra, łącznie z kaflami mapy został wykonana z bardzo grubej tektury, planszetki graczy są bardzo cieniutkie. Takie rozwiązanie zupełnie nie działa, marker poziomu, przesuwa się za każdym razem gdy tylko dotkniemy planszetki, trzeba na to bardzo uważać. Jestem prawie pewna, że w wyniku tego defektu, podczas naszej rozgrywki gdzieś wkradł się błąd. Oczywiście problem ten można łatwo rozwiązać, używając jakichkolwiek liczników z innej gry, co uczyniliśmy, jednak wspominam o tym bo jest to coś, co bardzo psuje odczucia – zupełnie jak niewygodne krzesło podczas wspaniałego koncertu.