Tym razem nie przeciw sobie a jako drużyna, wkroczyliśmy do lochów by zmierzyć się z największym Złolem. Droga była wyboista, stare skrzynie kusiły nas by do nich zajrzeć i zabrać skarby ukryte przed laty. Jak można było się spodziewać, tych skarbów nie pozostawiono tu jednak bez opieki, chroniły je upiorne bestie, które nie chciały oddać nic bez walki. Dobrze, że zabraliśmy ze sobą maść na ciężkie rany, bo nie skończyłoby się na obtartych kolanach… Objuczeni złotem i zdobytym ekwipunkiem, dotarliśmy w końcu do największej komnaty, wilgotnego i śmierdzącego stęchlizną miejsca, gdzie czekała na nas Ona – Cesarska Kobra!
Tygodnie przygotowań i hart w walce z pomniejszymi maszkarami, nie poszedł na marne. Kobra pluła na nas jadem, kąsała i starała się nas wykrwawić. Stanęliśmy jednak do walki ramię w ramię, jako jedna drużyna. Samotnie nikt z nas nie mógłby jej pokonać, jednak jako jedno ostrze, byliśmy wystarczająco silni by ta obślizgła kreatura padła martwa u naszych stóp, jakby w pokłonie.
Zwyciężyliśmy!