Kolejna noc w poszukiwaniu zapasów. Jesteśmy coraz bardziej chorzy, zmęczeni, ranni, głodni i przemarznięci do szpiku kości. Poprzednie dni nie sprzyjały naszemu szczęściu, dwa razy zostaliśmy zaskoczeni przez dezerterów, którym zmuszeni byliśmy oddać wszystkie nasze zebrane zapasy. Dzisiaj trafiliśmy na grupę bandytów, którzy nieźle nas pokiereszowali, ale tym razem to my zostaliśmy obdarzeni przez los łaską odrobiny szczęścia. Nigdy chyba nie przyzwyczaję się do odbierania drugiemu człowiekowi życia. Nieważne czy było to konieczne… za każdym razem czuję się z tym podle.Wracaliśmy z nocnej wypraw po przeszukaniu zbombardowanej szkoły, do której chodził mój siostrzeniec zanim to całe piekło się zaczęło… zanim odgłosy bombardowań stały się dla nas czymś tak normalnym jak dzwonek kończący lekcje w podstawówce, a postrzał przez snajpera tak samo prawdopodobny jak użądlenie pszczoły latem, ba, wydaje mi się, że szanse na dostanie kulką od snajpera są zdecydowanie większe, wtedy zaskoczyła nas zamieć. Zimno przenikało nas na wskroś, nie widzieliśmy kompletnie nic poza śniegiem szalejącym nam przed oczyma. Do zimna byliśmy przyzwyczajeni, a brak widoczności przyjęliśmy z wielkim optymizmem, wszak kiedy nic nie widać, snajperzy nie mają do kogo strzelać. Czuliśmy się swobodniej idąc ulicą. Napotkaliśmy na niezwykły widok. Miejsce urokliwe jak z jakiegoś filmu romantycznego. Weszliśmy do nietkniętego całą tą tragedią, kompletnie nienaruszonego sklepiku z chińską porcelaną. Byliśmy w szoku, że wszystko na półkach stało na swoim miejscu, w idealnym stanie, lekko tylko przyprószone kurzem. Popatrzeliśmy na siebie wymownie i niczym jeden umysł wzięliśmy co tylko mieliśmy pod ręką i zaczęliśmy demolować ten uroczy sklepik. Filiżanki latały majestatycznie od lewej do prawej, a odgłos tłuczonych talerzyków wprawiał nas w euforię. Tak…to było lekkomyślne, niebezpieczne i totalnie głupie, przecież ktoś mógł nas usłyszeć, ale to był ten pierwiastek szaleństwa, tej młodzieńczej wariackiej rozróby, której nam było trzeba. Mieliśmy łzy szczęścia w oczach, a na naszych ustach pojawił się dawno już zapomniany uśmiech. Warto było chociaż przez chwilę poczuć się znowu jak nieodpowiedzialny, beztroski gówniarz… 1Error happened.Related Posts:This War of Mine: Drogocenny pakunekThis War Of Mine: Jeden błądThis War Of Mine - moralnie wątpliwe poczynaniaWonderland's War Deluxe Edition + Shards of Madness…