This War Of Mine – moralnie wątpliwe poczynania

[Uwaga, spoiler!]
Nikt z nas nie chciał tu być… jednak nie było ucieczki ani dobrych wyborów… Co dnia zmagaliśmy się z kolejnymi przeciwnościami losu. Głód, mróz i depresja dawały się we znaki całej naszej trójce. Pewnego dnia, z samego rana usłyszeliśmy ciche pukanie. Gdy zdecydowaliśmy, że mimo niebezpieczeństwa otworzymy drzwi, zobaczyliśmy na progu dziewczynę z gitarą. Widać było, że los jej nie oszczędził. Nie mieliśmy serca odesłać jej skąd przyszła…
Kolejne dni spędzaliśmy na konstruowaniu prowizorycznych sprzętów, niezbędnych do przetrwania. Nocami zaś, przemykaliśmy wąskimi uliczkami miasta by zdobyć niezbędne zapasy.
Wojna nie oszczędzała nikogo… to co tam widzieliśmy, to nie były rzeczy do których łatwo przywyknąć a na pewno nie powinno się… Już pierwszej nocy byliśmy cichymi świadkami polowej aborcji, której jakiś rzeźnik dokonał na młodziutkiej dziewczynie. Z takim obrazem w głowie przekopywaliśmy kolejne sterty gruzu. Już prawie świtało, zmarznięci, głodni i zmęczeni straciliśmy nadzieję na to, że uda nam się zdobyć wystarczającą ilość zapasów i wtedy zobaczyliśmy ten wózek inwalidzki. Załadowaliśmy na niego wszystko! Gdy opuszczaliśmy ten magazyn, jego właściciel krzyczał za nami, wszyscy udawaliśmy że to się nie wydarzyło… Nikt nie chciał myśleć, że zabraliśmy kalece jego wózek.
Powrót do domu był jeszcze bardziej dołujący. Kiedy tam dotarliśmy, okazało się, że Emilia została zaatakowana przez żołnierzy, którym postanowiła udzielić schronienia. Puste łóżko im nie wystarczyło… Broniła się dzielnie ale odniosła przy tym sporo ran. Zastaliśmy ją leżącą na podłodze, nie zdolną by choćby się z niej podnieść o własnych siłach…
Było coraz gorzej… nigdzie nie mogliśmy zdobyć opatrunków. Pavle, nasz naturalny przywódca, został ciężko ranny podczas kolejnej eksploracji. Desperacko szukaliśmy jakichkolwiek środków medycznych. Marin co noc zostawał na warcie a Zlata z duszą na ramieniu, ciągnąc za sobą wózek ruszała w noc. 
Tym razem, gdy tylko otworzyła drzwi od schronienia, strzał w ramię powalił ją na podłogę. To był snajper, leżący na dachu po przeciwnej stronie ulicy.
Była poważnie ranna, jednak wiedziała że musi ostatkiem sił wymknąć się na zewnątrz i znaleźć opatrunki. Jeśli będzie ostrożna, wróci cało do domu, gdyby została na warcie nie byłaby w stanie obronić reszty… Marin wydawał się lepszym wyborem na obrońcę.
Tej nocy, los jakby się do niej trochę uśmiechnął. Przemykając pomiędzy garażami spotkała niezwykłego człowieka, może ostatniego, w którym nadzieja i marzenia jeszcze nie umarły, właściciela nie tkniętej przez wojnę, nowiutkiej, niebieskiej Zastavy 750. Gdy Zlata słuchała nieznajomego, który ze szczerym uśmiechem na twarzy, opowiadał o przejażdżce którą planuje, gdy to wszystko się skończy, jakby zrobiło jej się cieplej na sercu. Odeszła podniesiona na duchu. Nigdzie nie znalazła opatrunków. Już miała wracać. Gdy wywarzyła zamknięte drzwi, nie mogła uwierzyć własnym oczom… Sklep ze słodyczami, wydawał się tak nierealny, że przez chwilę pomyślała że zapewne jest już martwa i to wszystko to tylko sen… Ta przeterminowana czekolada była najlepszą, jaką jadła w życiu. Po raz drugi tej nocy delikatny uśmiech pojawił się na zbolałej twarzy dziewczyny.
Wracając do domu, pomyślała sobie, że spotkało ja tyle dobrego, że trzeba się tym dobrem z kimś podzielić. Zanim dotarła do schronienia, zapukała do sąsiadki by podarować jej dzieciom choć tabliczkę czekolady, o której mogły tylko śnić w tych czasach. Gdy odchodziła, widziała łzy szczęścia na policzkach matki.
Po powrocie okazało się że nie jest tak najgorzej, nawet znalazły się bandaże.
O poranku, niestety przyszły złe wieści. Pavle i Emilii nie udało się zwalczyć choroby i oboje zmarli. Spóźniliśmy się, nie udało się im pomóc. Nastroje były tego poranka grobowe. Kilka godzin później Zlata znalazła Marina, który nie poradził sobie ze stratą przyjaciół i odebrał sobie życie.
To nie mogło się dobrze skończyć, Pogoren zebrało kolejne żniwa. Zlata została sama, pogłębiająca się depresja nie powinna nikogo zdziwić. Kilka dni później okoliczni szabrownicy znaleźli ją martwą, ściskającą w dłoni kilka nadpalonych kartek z przewodnika o przetrwaniu…

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *