Mieliśmy przeprowadzić zupełnie spokojne śledztwo i pozgarniać z ulicy całe to tałatajstwo, lunatyków wznoszących swe dzikie inkantacje do nie wiadomo czego i kogo, ale wyszło jak zwykle…
Udało im się przyzwać coś naprawdę potwornego a w dodatku TO nie było samo i potrafiło się mnożyć! W ciągu kilku chwil złowieszcze pomruki, niczym beczenie, dobiegało nas już zza każdego rogu, a gdyby to jeszcze nie było samo w sobie przerażające, wszystkiemu akompaniowało hipnotyczne zawodzenie kultystów, którzy jak refren piosenki, mamrotali w kółko ostatnią strofę inkantacji. Pozostało nam tylko jedno…
Musimy nazwać ją “Aguś” i modlić się by rozsądnie obrała cel swojego gniewu…







