Piękny słoneczny poranek. Myszołap w wielkim skupieniu majstruje coś przy swoim golemie, Tkaczka Zaklęć siedzi w kącie i mamrocze pod nosem tworząc nowe inkantacje. Świat zewnętrzny dla nich nie istnieje, żadne bodźce do nich nie docierają, wyglądają jakby byli w transie. Znudzeni Szelma i Elementalista postanowili wybrać się na wyprawę za miasto. W drodze do Kopalni Siarki napotkali krwiożercze ogromne ptaki, które zostawiły po sobie pamiątki w postaci długich i głębokich śladów na plecach naszych śmiałków. Wodzeni wątpliwym zapachem siarki trafili bez problemu do kopalni, gdzie jeśli wierząc plotkom znajduje się potężny artefakt – parowy świder, który w odpowiednich rękach znalazłby wiele zastosowań.
Pod wieczór Tkaczka i Myszołap zauważyli dłuższą nieobecność swoich kompanów, można by rzec, że powoli zaczynali się o nich martwić. Po wielu dłużących się godzinach, kiedy to już słychać było koncert rechoczących w pobliskim jeziorze żab, zauważyli dwie cieniste, skulone postacie. To byli ich przyjaciele. Poobijani, zmarnowani i z twarzami wyrażającymi nic innego jak zawód i zrezygnowanie. Wyprawa we dwójkę do kopalni siarki okazała się złym pomysłem. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Kilka siniaków i przetrąconych żeber warte są rekonesansu jaki przeprowadzili nasi ochotnicy. Na następne spotkanie będziemy już znacznie lepiej przygotowani.