[Uwaga Spoiler #19]
Udaliśmy się na spotkanie z Gradią. Kiedy opowiedzieliśmy jej o szczelinie o tym że chcemy spróbować ją zamknąć, popatrzyła na nas tylko dziwnie i głośno westchnęła. Doskonale zdawała sobie sprawę, że sami nie jesteśmy w stanie wykonać tak karkołomnego zadania i że będziemy potrzebowali jej pomocy. W końcu po to tu przybyliśmy… Siedzieliśmy tak przez ponad godzinę a Gradia obmyślała cały plan. Nieco zmieszani i nie tak już pewni swoich sił po tym co nam powiedziała o szczelinie, potakiwaliśmy tylko głowami. Plan naszej przyjaciółki brzmiał sensownie, poszliśmy spać by nazajutrz o świcie być gotowym do drogi. Czekało na nas po drodze jeszcze jedno zadanie.
Z samego rana wyruszyliśmy do starej zapomnianej krypty, gdzie spoczywały szczątki Elementalisty o którym wczoraj wspomniała. Mieliśmy zabrać stamtąd Kadzielnicę Żywiołów niezbędną do zamknięcia szczeliny. Plan był taki, że odwiedzimy kryptę po drodze, zabierzemy Kadzielnicę i ruszymy do szczeliny. Ściemniało się już gdy dotarliśmy na miejsce, z mauzoleum dobiegały dziwne odgłosy. Gradia cofnęła się. Ostrożnie uchyliliśmy drzwi i wślizgnęliśmy się do środka. Nie tylko nam zależało na tak potężnym artefakcie, kultyści postawili sobie za cel uniemożliwić komukolwiek jego zdobycie. Spojrzeliśmy na siebie i w zasadzie bez słów wiedzieliśmy co musimy zrobić. My zajmiemy się kultystami a Gradia w zamieszaniu musi przemknąć do krypty i zabrać kadzielnicę.
Rzuciliśmy się na kultystów, szybko jednak zdaliśmy sobie sprawę, że obezwładnienie tych wynaturzeńców nie będzie takie proste, wezwali oni bowiem na pomoc te wszystkie upiorne stworzenia, które zagrodziły drogę Gradii. Musieliśmy chronić ją za wszelką cenę!
Nieumarli wciąż napierali, wydawało się, że na każdego, którego udało się pokonać, pojawia się dwóch kolejnych. Udało się oczyścić drogę do kamiennej sali gdzie zaczęliśmy wycofywać się plecami, otaczając Gradię by nic jej nie dosięgło. Zabijaliśmy te monstra ale wciąż pojawiały się nowe. Spychały nas coraz głębiej. Wiedzieliśmy że dopóki nie zabijemy kultystów, zmarli wciąż będą powstawać. Horda szkieletów wydawała się nie do odparcia ale postawiliśmy na jedną kartę. W pocie i szczęku żelaza przecisnęliśmy się do kultystów, padały kolejne ciosy, część z nas atakowała inni zaś odpierali nacierające na nas trupy. Walka wydawała się nie mieć końca. Nagle Gradia krzyknęła, że krypta jest tuż za nami. Nie mieliśmy wielkiego wyboru, Zajęliśmy walką tyle ożywieńców, ile były w stanie odeprzeć nasze miecze a Gradia rzuciła się biegiem do krypty. Trwało to wieczność. Czuliśmy że opadamy z resztek sił, gdy w końcu usłyszeliśmy za plecami “Mam ją, mam ją! W nogi!” Szybkim rzutem oka dostrzegliśmy Gradię ściskającą przy piersi kadzielnicę, niczym nowo narodzone dziecko. Chwyciła artefakt w obie ręce i uniosła triumfalnie ku górze mamrocząc coś pod nosem. Nagle stało się coś dziwnego… Pozostałe potwory jakby poszarzały i po chwili pozostały po nich jedynie kupki popiołu. Nie zadając zbędnych pytań, w pośpiechu opuściliśmy kryptę zatrzaskując za sobą ciężkie drewniane drzwi.
Siedzieliśmy na trawie dysząc ciężko a nasze miny zdradzały zmieszanie. Nie rozumieliśmy jak te monstra mogły nagle rozsypać się na popiół. Jednak Gradia uznała, że nie ma sensu objaśniać cielętom tajników działania żywiołów, rzuciła tylko “Nie ociągać się, nie możemy dłużej czekać z zamknięciem tej piekielnej szczeliny. W drogę!”